poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Two

Nie miałem pojęcia dlaczego taka była.
Siedzieliśmy na murku na tyłach szkoły, gdzie rzeczywiście nie było ludzi. Wszyscy byli w stołówce. Kiedy próbowałem się czegoś od niej dowiedzieć, unikała odpowiedzi, albo zmieniała temat. Sam fakt, że zmieniała temat była zaskoczeniem bo niewiele mówiła. Ciągle sprawdzała godzinę na swoim telefonie jakby marzyła o tym, aby ta przerwa się już skończyła. Nie chciałem się narzucać, ale po czterech godzinach serio nikogo fajnego nie poznałem. Podchodziły do mnie różne osoby, szczególnie dziewczyny. Nie narzekam na brak zainteresowania moją osobą przez płeć piękną i nie mówię, że mi się to nie podoba, Jaki koleś by tego nie lubił ?
Ale Demetria podeszła do...nawet nie wiem czy można nazwać to chociaż znajomością, ale niech będzie. Podeszła do naszej znajomości obojętnie. O ile w ogóle do niej podeszła. Dziewczyna ciągle jakby uciekała od kontaktu z ludźmi. A moja obecność na lekcjach w jej ławce po prostu jej przeszkadzała.
-Demetria...
-Mówiłam, że możesz na mnie mówić Demi.
-Ale masz takie piękne imię.
Mógłbym przysiąc, że na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Szczerego uśmiechu. Wcześniej zauważyłem, że jeśli jej kąciki ust idą ku górze to jest to dla niej w pewnej formie wysiłek. Wcale nie miała ochoty się uśmiechać.
- Za dziesięć minut dzwonek, idziesz do szkoły ?
-Nie. Chyba idę do domu.
-Demi mamy jeszcze trzy godziny.
-Wiem, ale nie bardzo jestem przygotowana na chemię i wolę nie załapać jedynki czy coś.
-Serio chcesz się zerwać ?
-Nie pierwszy raz co nie ?
-Chcesz, abym poszedł z tobą ?
Dziewczyna uniosła pytająco jedną brew.
-Chcesz się zrywać w pierwszy dzień w szkole ?
-Miałbym piękną towarzyszkę.
Policzki Demi stały się czerwone. Zeskoczyła z murka i otarła dłonie o swoją spódniczkę. Znów się szczerze uśmiechnęła. Wyglądała wtedy słodko.
-Zostań. Nie rób sobie kłopotów.
Znów odrzucała towarzystwo.
-Jesteś pewna ?
Kiwnęła tylko twierdząco głową i skierowała się w stronę szkolnego parkingu. Krzyknąłem za nią "cześć" , ale nawet się nie odwróciła. Ja skierowałem się z powrotem do szkoły.
Szedłem korytarzem próbując znaleźć chemiczną salę, ale niestety na próżno. Tak zagapiłem się w mój plan lekcji, że nie zwracałem uwagi na ludzi przede mną. I nie skończyło się to najlepiej, bo w następnej chwili poczułem tylko jak moja głowa uderza o coś. Lub kogoś. Spojrzałem w górę i zobaczyłem chłopaka niewiele wyższego ode mnie, któremu podręczniki wypadły podczas naszego zderzenia.
-Sorry stary, zagapiłem się w mój plan - powiedziałem szybko zgarniając jego zgubę i mu podając.
-Jest ok. Ty pewnie Justin...ten nowy.
-Każdy wie ?
-Mała szkoła człowieku. Jestem Luke. I tak wiem, że jesteś w klasie Lawson. Jak już mówiłem- mała szkoła. Ja jestem w klasie pana Ackles'a . To facet od chemii.
-Super się składa. Mam z nim właśnie lekcje i szukam jego sali.
-Chodź gościu pokażę ci co nie co w tej budzie.
-Dzięki stary.
-Nie ma za co. Słyszałem, że laski nieźle na ciebie lecą. No cóz my przystojni nie możemy przecież narzekać. Upatrzyłeś już jakąś ?
-Nie bardzo.
-Oh stary to bierz się. uwierz mi jest w czym wybierać.
Najwidoczniej doszliśmy do sali chemicznej, bo Luke się zatrzymał.
-Sorki gościu, ale muszę się stawić do sekretarki i zostawiam cię samego, ale postaram się na ciebie wpaść jeszcze raz. (od autorki : to tak trochę gejowsko zabrzmiało, ale spokojnie Luke nie jest taki xd)
-Dzięki.
Przybiliśmy piątkę i Luke skierował się do gabinetu. Oparłem głowę o ścianę. Nie jest źle jak na pierwszy dzień. Ale zostawienie Kanady i przeprowadzka do Seattle nie należało do listy "Fajnych rzeczy do zrobienia" .
-Przepraszam?
Spojrzałem na osobę, która najwidoczniej zwracała się do mnie. Przede mną stałą dziewczyna. Niższa ode mnie, ale nie tak niska jak Demetria. Zaraz dlaczego właśnie porównałem ją do Demi ?
Miała długie czarne włosy i tak niebieskie oczy, że można byłoby patrzeć w nie godzinami. Miała na sobie zwiewną koronkową sukienkę.
-Coś nie tak ?
-Nie nic. Chciałam się przywitać. Jestem Ashley.
Czy to nie o Ashley wspomniała mi na angielskim...znów Demetria.
-Justin.
Podałem jej rękę i lekko ścisnąłem jej dłoń. Miała krótkie paznokcie pomalowane w jakiś jasny odcień różu. Demi miała długie paznokcie.
Ok, Justin ogarnij się.
Za chwilę podeszła do nas kolejna dziewczyna. Typowy męski typ. Miała długie zgrabne nogi, blond włosy, które prawie sięgały jej do pasa. Intensywnie zielone oczy. Szorty z wysokim stanem idealnie podkreślały jej kształty.
-Justin, tak ? Jestem Elena.
Słyszeliście te bujdy o głosie syrenki, która tym właśnie uwodziła marynarzy na morzu, prawda? Tak właśnie zabrzmiał głos Eleny w moich uszach. Nieświadomie posłałem jej "ten uwodzicielski uśmiech". Odwzajemniła się tym samym. Również ścisnąłem jej dłoń jak wcześniej jej koleżanki, która teraz patrzyła na nas jak na idiotów. W sumie byliśmy zapatrzeni w siebie nawzajem jak w jakieś dzieło sztuki.
-Więc, Justin...skąd jesteś ? - zapytała Ashley co sprawiło, że oderwałem wzrok od Eleny.
-Kanada.
-Mam rodzinę w Kanadzie. Hokej, syrop klonowy no i przystojni Kanadyjczycy. Znam te klimaty - odezwała się Elena. Z każdym jej kolejnym słowem zdawała się być bardziej perfekcyjna.
***
Mama była w pracy więc na jedyne szczęście jakie powinnam liczyć to to, że Lilly, albo nie zorientuje się, że wyszłam ze szkoły, albo się nie wygada co równało się z zerem. Ale nie mogłam już znieść towarzystwa tego chłopaka. nie twierdzę, że był wkurzający. Może i nawet go polubiłam. Sama nie wiem. Po prostu wolałam być sama. Towarzystwo Justina mi niby nie przeszkadzało tak bardzo, ale to dla mnie nowość. Większość ludzi odwraca się kiedy mnie widzi i nie jestem dziewczyną z jego świata. On pewnie już jutro o mnie zapomni, pozna masę kumpli i dziewczyn, a jedynym jego zmartwieniem będzie fakt, że musi siedzieć ze mną w ławce.
Weszłam do domu i od razu pokierowałam się do mojego pokoju. Bolała mnie głowa. W sumie nic nie jadłam. Ale i tak nie odczuwałam wielkiego głodu więc nie widzę potrzeby pakowania w siebie czegokolwiek. I tak nigdy nie widziałam takiej potrzeby. Mniejsza z tym. Zasnęłam strasznie późno i przebudzałam się w nocy. Włączyłam dźwięki w telefonie i sekundę później byłam już w łóżku.

-Demi!
Dlaczego to zło musiało już wrócić ? 
Dlaczego właśnie wparowało do mojego pokoju ?
Odgarnęłam włosy z twarzy i lekko się podniosłam.
-Znów się zerwałaś z lekcji, myślałaś, że nie zauważę ?
-Powiedzmy. Lilly uspokój się nie jesteś naszą matką.
Chociaż była chyba mniejszą wersją mamy.
-Mogłabyś nie mówić o tym mamie ?
-A co niby z tego będę  mieć ?
-A co będziesz miała z tego jak jej powiesz ? Wiesz jaką mi zrobi awanturę, a wtedy ma też pretensje do ciebie.
-No nie wiem.
Zapomniałam, że to czyste zło ma satysfakcje z każdej kolejnej awantury między mną, a naszą rodzicielką.
-Mamy nie ma przez weekend pozwolę ci zrobić imprezę - Lilly od razu podskoczyła i klasnęła w dłonie - Ale ma mi się tu nie zlecieć cała okolica, nie ma wchodzenia do mojego pokoju, a jeśli mama się dwie czegoś od ciebie to z przyjemnością opowiem jej imprezę ze szczegółami.
-No dobra.
Już się kierowała do drzwi co mnie bardzo ucieszyło, ale jednak jeszcze się odwróciła.
-Dzięki siostra.
-Spoko. Zaraz zejdę na dół i zrobie obiad, ok ?
-Nie spiesz się.
To dobrze, bo nie miałam na to ochoty. Lilly była tylko rok młodsza i nie widzę sensu ciągłego niańczenia jej. Ani ja tego nie lubię ani moja siostra.
Wyszłam spod ciepłego koca czego pożałowałam bo w domu było dość zimno. Mój strój wyglądał już okropnie więc szybko ubrałam dresy i zeszłam na dół, gdzie zastałam Lilly z jej przyjaciółkami. Poczułam ich spojrzenia na sobie. Z racji tego, że są pierwszakami to chcą być "fajne" czyli tak jak ludzie z "mojego otoczenia" wiedziały, że ja to ta, z której robimy sobie żarty, bo nie wygląda jak uczestniczka Top Model tylko wygląda jak słoń. Ale powstrzymywały się teraz, bo pewnie wyrzuciłabym je z naszego domu.
- Zamówić wam może pizze ? - zapytałam stwierdzając, że zrobienie obiadu nie wchodziło w grę, a że koleżanki Lil sąu nas to nie możemy zjeść na mieście.
-Może być
Usłyszałam za sobą głos mojej siostry.
-Hej Demi, tak ? Słuchaj dzięki, że pozwoliłaś Lilly zrobić tą imprezę. Chciałabym, żeby moja siostra była taka.
Odwróciłam się i przy stole stała Jenna - jedna ze świty mojej siostry.
-Spoko. Jestem tyko o rok starsza więc nic szczególnego.
-Dziewczyny wiem kogo koniecznie musimy zaprosić na imprezę!
Ja i Jenna spojrzałyśmy w stronę pozostałej dwójki.
-Myślicie o tym o kim ja myślę ? - to było pewnie pytanie retoryczne, bo całej trójce rozbłysły się oczy. Może one mają jakoś połączone mózgi ?
-No pewnie! Demi widziałam, że gadałaś dziś z tym nowym Justinem może zaprosisz go na imprezę.
Totalnie wmurowało mnie w ziemię. Tylko nie on.
-To twoja impreza mnie w to nie mieszaj. Z resztą myślałam, że zaprosisz ludzi z waszego rocznika.
-No, ale Justin to takie ciacho. Powiemy mu, żeby wziął kogoś ze sobą i zaprosimy parę miłych osób z drugich klas.
-Genialny pomysł - pisnęła Emma. Czasem myślę, że ma tylko jedną  połowę mózgu.
-Idę zamówić to pizzę.
***
-Myślałaś, że się nie dowiem mała zdziro!
Krzyk mamy roznosił się po całym domu. Nie dowiedziała się od Lil tylko od Lawson, która do niej zadzwoniła. 
-To był twój ostatni raz. Jesteś nikim, masz beznadziejne oceny, beznadziejnie wyglądasz. Nie dziwię się, że nawet nie masz ani jednej koleżanki.
Wlepiałam wzrok w podłogę i próbowałam powstrzymać łzy. Z jej ust wylatywały to kolejne wyzwiska.
-Ciagle mnie okłamujesz, jesteś dokładnie taka jak twój popierdolony tatuś. Może też zaczniesz chlać jak on ? Jak ci tu tak źle to znajdź go sobie i możesz do niego wypierdalać.
Zaczęła mną szarpać, a ja byłam tak bliska płaczu, że jedyne czego potrzebowałam to w końcu znaleźć się w łazience.
Kiedy tak po prostu wyszła z salonu pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Osunęłam się po nich i się rozpłakałam. Jak zawsze. Od rozwodu rodziców między mną a matką nie było dobrze. Chciała, aby jej córki zawsze były najładniejsze i najlepsze w klasie co jak widać jej nie wyszło. Nigdy głośno nie płakałam. Nie chciałam, aby słyszała. Kiedyś gdy wyszłam zapłkana z pokoju po awanturze to zapytała się "Co mi niby teraz jest?"
Wszyscy mnie nienawidzili. Cała rodzina. Ojciec o mnie zapomniał, dla matki nigdy nie będę wystarczająco dobra, a ludziom ze szkoły...nawet nie wiem co im takiego zrobiłam, że mnie nienawidzą.
Poszłam do łazienki zrobić coś co ostatnio było dla mnie rutyną.
***
Dźwięk mojego budzika był już taki irytujący, ze musiałam nareszcie wstać.
Piątek.
 Nareszcie wolne od ludzi. Omijając tylko dzisiejszy wieczór, czyli imprezę Lilly. Nadal ją urządza, bo ona się nie wygadała. Nawet wspomniała, że jej przykro. Wiedziałam, że to moja wina. Każda awantura była moją winą.
Dodatkowo mój kolega z ławki nadal nie odpuszczał i coraz mniej miałam ochotę na przebywanie w jego towarzystwie.
Weszłam pod prysznic i puściłam sobie dość gorącą wodę. Czego pożałowałam, bo rany na udzie jeszcze mnie szczypały. Wyszłam po dziesięciu minutach. Pokręciłam włosy i ubrałam się. Nie miałam ochoty na makijaż,  ale miałam podkrążone oczy i pan wszystko wiedzący Justin zadawałby milion pytań.
Na moje szczęście Justina dziś nie było. Dzień zleciał mi w ekspresowym tempie, bo za chwilę znów byłam w domu. Lilly kończyła wcześniej więc kiedy weszłam, ta już rozstawiała różne smakołyki.
-O której imprez?
-O szóstej.
-Jest czwarta. Daj pomogę ci.
Zaczęłam wyjmować z szafki wcześniej zakupione czerwone plastikowe kubki, napoje, chipsy i wszystko inne czego szesnastolatki potrzebują na imprezach. Odsunęłyśmy w salonie kanapy tak, aby ci napaleńcy mieli jak tańczyć. Kiedy Lil poszła się szykować, ja pochowałam rzeczy które łatwo było zepsuć lub, za które moja matka by zabiła.
Dzwonek do drzwi.
Otworzyłam i zastałam tam świtę mojej siostry. Wpuściłam je do środka, a one od razu pokierowały się do jej pokoju.
Z tym wzrokiem "i tak jesteśmy lepsze od ciebie".
Było już około ósmej. Od czasu do czasu tylko sprawdzałam co się tam dzieje, a i tak siedziałam w swoim pokoju. Kojarzyłam niektóre osoby, ale nie znałam niczyjego imienia.
Trochę zazdrościłam Lilly, pewnie fajnie jest mieć pełno przyjaciół, imprezować i samo posiadanie kogoś kto zawsze jest przy tobie też jest fajne.
Mam Sophie, ale i tak w życiu jej nie powiem jaka jest prawda. Ona ma wszystko czego by zapragnęła. Nie zrozumiałaby dlaczego tak ze mną jest, a nie inaczej.
Nie zorientowałam się, że płakałam. I tak często to robię.
Pukanie do drzwi, które zaraz się otworzyły. Jakim cudem ich nie zamknęłam na klucz.
-Można ?
Usłyszałam za sobą znany mi głos, który w pewien sposób mnie uspokoił. Niby nie chciałam jego towarzystwa i ciągle starałam się go unikać, ale on chciałby mnie poznać, a ja bym go tylko okłamała.
Odwróciłam się w stronę drzwi, wytarłam łzy z policzków i poprawiłam sweter. Patrzył się na mnie...z politowaniem ?
-Hej Dems co jest ?
Uklęknął przede mną i na mnie spojrzał. Unikałam jego wzroku, ale coś zmuszało mnie do spojrzenia w jego czekoladowe oczy.
Zobaczyłam w nich troskę ? Nie wiem. W sumie nikt się tak na mnie nie patrzył. Nikomu przecież na mnie nie zależało. Nie wiem jak to jest.
-Demi nie płacz proszę.
Złapał moje dłonie na co się lekko wzdrygnęłam. Moje były lodowate, a jego ciepłe. nie jestem przyzwyczajona do czyjegoś dotyku.
-Idź sobie - powiedziałam to niesłyszalnie. Nie chciałam, żeby pomyślał, że poczułam się trochę lepiej. Co było prawdą. Tylko jakim cudem ? Przecież Justin tylko tu jest i nie robi nic szczególnego.
-Dlaczego znów mnie olewasz, co? Może znamy się jakiś tydzień, a nawet krócej, ale serio chciałem cie lepiej poznać. Nie wyjdę stąd dopóki nie przestaniesz płakać i nie poczujesz się lepiej. Nie oczekuje, że coś mi powiesz. Pewnie marzysz, żebym stąd wyszedł jak zawsze, ale nienawidzę jak dziewczyna płaczę. To mi łamie serce Dems. Dlatego możesz nawet zacząć mnie bić, wyzywać, krzyczeć- ja i tak stąd nie wyjdę.
Na mojej twarzy pojawił się...pół uśmiech. Nie wiem co to było. Justin myślał, że może zbawić cały świat. Ale tak nie było.
Usiadł obok mnie i niepewnie objął ramieniem. W pierwszej sekundzie miałam się wyrywać, ale poczułam to wsparcie, którego mi brakowało i pozwoliłam Justinowi, aby przytulił mnie mocniej.
***
Ding, ding,ding! Rozdział chyba dłuższy, co ?
Sprawa numer jeden.
Pod tym postem zbieram informowanych oficjalnie więc zostawiajcie swoje nicki z twittera jeszcze raz jak możecie (przepraszam jeśli to dla was kłopot)
Sprawa numer dwa.
Informuję tylko i wyłącznie przez twittera. Nie na gg czy czymś innym. Przepraszam, ale nie używam tego komunikatora za często i zapewne bym nie pamiętała.
Sprawa numer trzy.
Nie pytajcie, nie wiem kiedy następny rozdział.
Nie bójcie się sprawy nie potoczą się szybko.
Jeśli macie pytania to zapraszam na mój ask. Jest w zakładkach.
Jeśli macie bloga, zostawiajcie mi linki. Czytam wszystko co mi podrzucicie i możliwe. Tu też pojawi się zakładka polecanych jak na RBMS :)
Uzupełniłam bohaterów więc tam również zapraszam. 
Wielkie dzięki za 10 komentarzy pod pierwszym rozdziałem. Mam nadzieje, że mnie nie zostawicie.
Kocham Was .

9 komentarzy:

  1. ASDFGHJKL CAN U NOT
    chcę takiego Juju na gwiazdkę.
    ale jak on coś z tą Elką to hejt na was <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki kochany!
    Czemu Dems go unika? Jak można unikać Juju?!
    Mam nadzieję, że szybko zmieni zdanie ;>
    Dołączam się do Barbry, nie chcemy żadnej blondyneczki!
    Ważne, że jest i to jaki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ASDFGHDHGFJRBDRTNDRR CUDO *__*
    Współczuje Dem matki :c Głupia jest , to nawet mało powiedziane . Ogólnie to mi się rozdział bardzo podoba i już się nie mogę doczekać następnego :D
    mój nick z twittera to : LonKaaa
    a mój blog : http://joe-demi-jemi-forever.blogspot.com/ ( tyle że nie dawno go skończyłam ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. cieeekawy i to jak Demi odtrąca Jusa.. ogólnie fajny :)) powiadamiaj mnie @roks_m

    OdpowiedzUsuń
  5. rany, to opowiadanie jest super, wgl kocham Twój styl pisania + informuj mnie jeśli możesz :D @rockingbiebur

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany kolejny niesamowity rozdział.. nie mogę się doczekać co będzie dalej:) informuj mnie proszę @positivekicked. Zapraszam też do siebie http://life-is-theater.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. super <3 kocham to.
    Poinformuj mnie @HoneyDemster

    OdpowiedzUsuń
  8. Dupo, zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award! <3
    http://bieberssense.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. meeega słodka końcówka <3
    i.. jak tak można opierdalac swoją córke ? :/

    OdpowiedzUsuń