sobota, 16 marca 2013

One

Szczerze nie wiedziałam już kogo za to obwiniać. Siebie ? Rodzinę ? Ludzi ze szkoły ? Miałam dość kończenia każdego dnia płacząc w poduszkę. Mam dość ciągłych kłótni na temat tego jaka jestem beznadziejna, że nie mam najlepszych ocen w szkole, że się obijam. Mam dość żartów w szkole, które niby nie są "na serio". Nie jestem szczupła jak te wszystkie modelki, ale to widać wystarczy, aby mieć powód, żeby sobie ze mnie żartować. Mm dość tego, że ojciec okazał się takim dupkiem i odkąd małżeństwo moich rodziców się rozpadło, on zapomniał o tym, ze ma córki. Miałam dość. Każdej osoby z mojego otoczenia. Każdego kolejnego dnia. Codziennie wstawałam z myślą, że ktoś tam na górze musi mieć niezłą zabawę tak mieszać mi w życiu skoro jeszcze pozwala mi się budzić.
Tak też jest dzisiaj.
Obudziłam się, ale nie chciałam otwierać oczu. Nie widziało mi się za godzinę znów być w szkole i patrzeć na tych wszystkich fałszywych ludzi. Zsunęłam z siebie kołdrę co okazało się błędem, bo zimne powietrze od razu mnie dorwało. Założyłam na siebie czarną bluzę i pokierowałam się do kuchni. Miałam szczęście, że mama, albo była w pracy, albo jeszcze spała kiedy ja musiałam iść do szkoły.Ostatecznie mijałam się z moją szesnastoletnią siostrą Lilly, która i tak większość czasu przed szkołą spędza w łazience. Przyszykowałam sobie kawę i wróciłam do pokoju. Pociągałam małe łyki gorącego napoju pakując się i wybierając ubrania do szkoły. Po szybkim prysznicu wysuszyłam moje długie brązowe loki i związałam je w wysokiego kucyka. Po nałożeniu lekkiego makijażu ubrałam sie i z niechęcią mogłam przyznać, że jestem gotowa do wyjścia.
-Podwieziesz mnie do szkoły ?
Przed moimi oczami ukazała się blondynka mojego wzrostu, ubrana w kwiecista sukienkę i jeansową kurtkę. Lilly. Ciągle zapominam, że też jest już w liceum.
-Skoro tak. Mam nadzieję, że jesteś już gotowa, bo wychodzę.
-Pewnie.
Nigdy nie rozumiałam dlaczego byłam miła dla tego uosobienia zła. Jest jak Regina z "Wrednych dziewczyn" wśród pierwszoklasistek. Wróciłam jeszcze do pokoju po torbę i poszłam do garażu. Lilly już siedziała w samochodzie podśpiewując sobie jedną z piosenek Cer Lloyd i jak zwykle wlepiając wzrok w swojego IPhone.
Odpaliłam auto i włączyłam radio. Wolałam  jakieś stare piosenki niż jej irytujący głos. Na szczęście oprócz radia nikt się nie odezwał. Po dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu. Lilly szybko opuściła mój samochód i podbiegła do swojej świty także rodem z filmu "Wredne dziewczyny".
Kiedy weszłam do szkoły jak zawsze czułam, że każdy patrzy się na mnie i sobie żartuje. Mimo, że nie znałam większości osób. Mimo,że to pewnie nie była prawda. Szybko weszłam do klasy, gdzie jak zawsze był już Roger - klasowy kujon. Kiedy mi pomachał tylko się lekko do niego uśmiechnęłam i poszłam do mojej ławki. Dokładniej to ostatniej ławki w pierwszym rzędzie obok okna. Czyli nudne widoki na boisko szkolne, ale też słaby widok na mnie więc nauczyciele nie bardzo zwracają na mnie uwagę. Drugie miejsce w ławce było puste. Od września. Sophie - moja najlepsza przyjaciółka przeniosła się do prywatnej szkoły. I jakoś nikt nie wyraził chęci na zajęcie jej miejsca. Nawet Roger, który nigdy chyba nie miał towarzysza w ławce.
Kiedy rozległ się dzwonek ludzie zaczynali się schodzić do klasy, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czekałam na pierwszy żart ze strony moich "znajomych". Ale dziś każdy, a raczej każda z dziewczyn była pochłonięta swoimi rozmowami bardziej niż zwykle.
Przerwała im pani Lawson- nauczycielka angielskiego i jednocześnie nasza wychowawczyni.
-Dzień dobry kochani.
Nadal zastanawiam się czemu mówi na nas "kochani" każdego ranka w poniedziałek. Ta kobieta szczerze nienawidzi swojej pracy i nastolatków.
- Jak mówiłam Wam już w piątek dołacza do Was nowy uczeń, który...
I w tym momencie drzwi jak na zawołanie się otworzyły, a wzrok wszystkich był skierowany na chłopaka w drzwiach.
-Dzień dobry panie Bieber, właśnie o panu mówiłam. W tej szkole rozpoczynamy lekcje równo z dzwonkiem.
-Przepraszam - powiedział wysyłając Lawson taki uśmiech, że pewnie spadło jej ciśnienie i chociaż trochę pokochała swoją pracę.
-No nic, ale ma to być pierwszy i ostatni raz. Usiądź z panną Demetrią.
Kiedy zorientował się o kim mówi nauczycielka, cóż jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Więc nie wiedziałam, czy za chwile poślę jakąś obelgę w moją stronę jak to robi większość ludzi w tej szkole jak mnie widzą. Mi osobiście ten pomysł się nie podobał. Byłam dość nieśmiała i podobało mi się samej w tej ławce. Zanim ten nowy doszedł do mojej ławki, czułam jak wszystkie dziewczyny zabiłyby swoją koleżankę, aby tylko Bieber usiadł z nimi.
-Mogę ?
Kiedy usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos moje oczy od razu go przejrzały. Miał na sobie czarne spodnie, które były tak opuszczone z jego tyłka, że zleciałby za jednym lekkim dotknięciem. Szary podkoszulek był tak opięty, że kiedy lepiej się przyjrzałeś to zauważyłeś idealnie wyrzeźbiony brzuch. Jego ramiona były zasłonięte przez granatową bluzę. Powiedziałabym coś o jego idealnej fryzurze, ale skupiłam się na czymś innym. Jego oczach. Miały intensywny kolor czekolady. No wiecie takiej mlecznej czekolady. Kiedy się uśmiechnął jedyne co potrafiłam zrobić to...skinąć twierdząco głowa na tak.
-Demetria, tak?
Wmurowało mnie w ziemie kiedy się do mnie odezwał. Wolałam, żeby się nie odzywał czy coś.
-Tak.
-Ładne imię.
-Może być.
Pewnie zauważył, że nie jestem chętna do rozmowy, ale on się nie poddawał.
-Jestem Justin.
Moje oczy samowolnie na niego spojrzały. Siedział blisko. Zdecydowanie za blisko.
-Czemu ze mną gadasz ? - zapytałam nie wiedząc czemu. Mój mózg działa jakoś inaczej.
-A czemu nie ?
-Wiesz mała lekcja na początek. Ze mnie się żartuje, a nie gada. Proponuje zawierać znajomości z Ashley i Eleną. Wyjdzie ci na zdrowie.
-Cóż nie wiem o co ci chodzi, ale ja nie jestem taki jak te dwie blondynki w pierwszej ławce.
Do końca lekcji nie zamieniliśmy już słowa. Na szczęście. Próbowałam unikać świata, aż do przerwy obiadowej.
-Demetria ?
Odwróciłam się na pięcie, żeby zobaczyć kto to. Tylko nauczyciele mówią na mnie Demetria. Za czym nie przepadam. No,a teraz też...
-Justin.
-Wiesz teraz jest przerwa obiadowa i pomyślałem, że może mógłbym usiąść z tobą na stołówce...
Zapytał niepewnie, ale było to słodkie.
-Dlaczego ja ?
-No wiesz. W sumie nie poznałem nikogo fajnego. Oprócz ciebie.
O mój Boże.
-Umm byłoby ok, ale ja nie chodzę na stołówkę.
-Dlaczego ?
"Bo nie jadam"
"Nienawidze tych ludzi"
-Tak wyszło.
-Ok.Mogę ci zadać jedno pytanie ?
-Mhm.
-Jestem brzydki? Śmierdzę ? Czy po prostu mnie nie lubisz ?
Na te pytania lekko się zaśmiałam.
-Pytam serio.
-Dlaczego myślisz, że cię nie lubię ?
-Dawałaś mi to do zrozumienia na angielskim. No i teraz.
-Przepraszam. To nie tak. Po prostu nie przepadam...za ludźmi.
Tak. Pięknie Demetrio Devonne Lovato jeszcze mu opowiedz historię swojego życia.
 -Dlaczego ?
-To trochę osobista sprawa. Dla mnie to nowość, że ktoś mówi mi, że jestem fajna od reszty i chce zjeść ze mną obiad, ok ?
Chłopak westchnął i spuścił głowę.
-Ok...
-Jeśli nie czujesz wielkiej potrzeby bycia na stołówce to mogę spędzić z tobą trochę czasu.
Justin od razu się rozpromienił i podszedł bliżej.
-Dzięki.
***
Stary dobry motyw opowiadania, czyli Justin jako nowy w szkole.
Jeśli czytasz mój pierwszy blog to pewnie myślisz
CZEMU TA LASKA BIERZE SIĘ ZA DRUGIEGO JAK NIE MA CZASU NA PIERWSZEGO.
Oh,oh miałam chwile załamania gdzie chciałam usunąć right-by-my-side, ale obiecałam sobie doprowadzić go do końca. Więc nie bójcie się.
Pierwszy rozdział więc jak wiecie proszę bardzo o komentarze. O szczerą opinię, o krytykę, o cokolwiek.
Jeśli ci się spodobało i chcesz być informowany to wpisz swój nick z twittera w komentarzu lub napiszcie do mnie tam.


Bohaterowie

Demetria Lovato


Justin Bieber

 

Pozostali :

 

Sophie

 

Luke

 

Jensen

 

Lilly